Poranek

Obudziłam się o 7. Sobota. Spojrzałam w stronę okna. Słońce. Już połowa października, a wciąż tak pięknie. Jeszcze mgła. Wstałam i ze szklanką wody wyszłam na balkon. Zimno. Czego możnaby się spodziewać o tej porze roku. Przyjemnie popatrzeć na żółknące liście zatopione w słońcu. Szum miasta, ale nie zakłóca mi śpiewu ptaków. Pełno ptakow, prawie wiosna. Lecz wciąż zimno, więc założyłam szlafrok.
Jak wspaniale jest wstać i nie musieć nic. W spokoju wypić te wodę i zastanowić się co zjeść na sniadanie.
Tak po prostu czuję się dziś szczęśliwa.
Stoję tak i marznę, choć jest mi tak przyjemnie. Patrzę gdzieś w dal, chociaż mi mgła przesłania. Krzyż jeszcze widać, wieży już nie. Jakby jej nigdy tam nie było. Mgła świetnie udaje niebo. Czuję jak wszystko budzi się do życia, a to przecież jesień. Kocham taką jesień. Czas na śniadanie.
Dodaj napis

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jestem tchórzem

Strach przed porażką, czyli największa blokada ludzkości.

Chciałabym być mądra